Recenzja filmu

Śnieżna paczka (2019)
Aaron Woodley
Aneta Michalczyk-Falana
Jeremy Renner
Heidi Klum

Rachityczny Pan Lis

Chu chu cha, zima zła. Renifery, misie i bałwanki maszerują w forpoczcie świątecznej armii, Mikołaj zbiera zamówienia na licencjonowane produkty, w kinach zaś ofensywa budżetowych animacji. Wśród
Chu chu cha, zima zła. Renifery, misie i bałwanki maszerują w forpoczcie świątecznej armii, Mikołaj zbiera zamówienia na licencjonowane produkty, w kinach zaś ofensywa budżetowych animacji. Wśród nich – "Śnieżna paczka", czyli brzydka jak noc listopadowa, lecz w gruncie rzeczy szlachetna bajka o poszukiwaniu własnego głosu, wsłuchiwaniu się w podszepty ambicji oraz nieubłaganych skutkach klimatycznego kryzysu.


Wszystko to poważne sprawy, które za sprawą złośliwego scenarzysty spadają na wątłe barki Śmigłego – liska polarnego z małym noskiem i wielkim sercem, który chciałby namieszać w arktycznej branży kurierskiej. Jako że dominującą siłą roboczą są tu dumne psy husky, bohater nie ma lekko – niemal każda dostawa kończy się triumfem złośliwego losu. Oczywiście, przełom jest tuż za rogiem, a seria niepokojących wydarzeń sprawi, że Śmigły trafi w sam środek złowróżbnej intrygi. Stojący na czele armii maskonurów, przedsiębiorczy mors jest zbyt niecierpliwy, by poczekać, aż Matka Natura rozprawi się z zachłannymi homo sapiens, toteż bierze sprawy w swoje płetwy. Planuje stopić lodowce, przyspieszyć globalne ocieplenie, a po wielkim kataklizmie – zasiąść na tronie dziewiczej planety. Oczywiście, ani Śmigły, ani tytułowa paczka zwierzaków-cudaków nie zamierzają bezczynnie patrzeć na zmierzch cywilizacji.

Wiecie dobrze, co następuje potem – kolejne sceny układają się w zestaw familijnych evergreenów: jest tu docieranie się członków bandy (show kradnie tym razem Modest Ruciński w roli albatrosa z ADHD oraz Beata Olga Kowalska jako reniferzyca z żyłką do interesów), są chwile grozy i radości, triumfu i zwątpienia, a także spinająca fabularne zawijasy i okraszona porcją slapstickowych gagów komedia charakterów. Podobnie jak w przypadku wielu podobnych produkcji, trudno zahaczyć się tutaj o jakąś oryginalną ideę czy świeży, formalny koncept. Dubbing jest profesjonalny, scenarzyści odhaczają obowiązkowe punkty programu, reżyseria to poziom średniej krajowej, zaś animacja – nic nowego – nie wytrzymuje porównania z produkcjami znacznie bogatszej konkurencji. Całość toczy się trochę na jałowym biegu – nie ma w tym świecie życia, mocy, śladu dzikszej narracyjnej energii.


Pozostają oczywiście walory edukacyjne – proekologiczna przestroga oraz inicjacyjna opowieść o zwierzaczku, który chce być dostrzeżony. To trochę dwa różne filmy, co dzieciaki zapewne zrozumieją. Jednak w obydwu przypadkach, twórcy jasno eksplikują, o co toczy się gra. I choć stworzona według znanego algorytmu animacja nie porywa, to dorośli jakoś się przemęczą, a ich pociechy głupsze z kina nie wyjdą. 
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones